wtorek, 22 stycznia 2013

#002 Czy te oczy mogą kłamać? No jasne, że tak.

   W niedzielę późnym popołudniem Axa Woods szykowała się na bardzo ważną uroczystość.
Albowiem organizowany był bal na cześć wszystkich licealistów.
Nie mogło tam rzecz jasna zabraknąć jej i jej wspaniałych przyjaciółek.
Ubrana w czarną, skórzaną kurteczkę sięgającą do talii i jedwabną sukienkę od Chanel Axa wyszła z domu.
Przyjęcie organizowane było w szkole. W n o w e j szkole. W liceum.
   Gdy dotarła na miejsce, pierwsze co przywitał ją przystojny brunet, trochę wyższy od niej Justin Moor, organizator imprezy. Przy barze zauważyła samotną Phoebe. Przez dłuższy czas patrzyła się na barmankę, upijając przy tym duży łyk wódki z colą.
Gdy zobaczyła Axę, zaśmiała się gorzko. Widocznie była już pijana.
Axa podeszła do niej z troską i zabrała kieliszek z wódką. Ta spojrzała się na nią z obrzydzeniem wypisanym na twarzy.
- Zachowujesz się jak moja matka. - parsknęła Phoebe.
- A ty jak głupia gimnazjalistka, która pierwszy raz widzi na oczy alkohol. - odparsknęła Axa.
Przez dłuższy czas patrzyły się sobie w oczy. W pewnej chwili ktoś złapał Axę za ramię. Ta odwróciła się gwałtownie, o mało nie tracąc przy tym równowagi. Za nią stała Rea Mitchel, jej najlepsza przyjaciółka ze swoim chłopakiem Shonem Teddy'm. Rea uściskała Axę szepcząc jej coś na ucho. Jednak nawet ona nie do końca zrozumiała o co chodzi. Axa zrobiła głupią minę mówiącą: "Co ty tam pieprzysz dziewczyno?"
Rea westchnęła teatralnie.
- Mówię "chodź na parkiet!" - próbowała przekrzyczeć muzykę. - Chyba nie będziesz tu tak stała?!
- Nie... Chyba nie, ale Phoebe...
- Ja tu zostane. - wybełkotała Phoebe.
Rea pociągnęła za sobą Shona i Axę. Po chwili cała trójka robiła śmieszne wygibasy na parkiecie zapominając o wszystkim innym.

                                                                         ***
- Dzwoniłaś do Daphne? - spytała Rea. - Wogóle zamierza przyjść?
- Tak. - odpowiedziała Axa po długiej chwili milczenia. - Miała coś tam jeszcze załatwić. Nie mówiła co.
- Co zamierzacie robić po imprezie? - do rozmowy włączył się Shon. Dziewczyny spojrzały się na niego tak, jakby odezwanie się do nich, było karalne.
- A co? Chciałbyś nas gdzieś zabrać? - uśmiechnęła się Axa.
- Możliwe. - Shon odwzajemnił uśmiech.
- Jaki ty jesteś słodki. - zażartowała.
- Mogę być jeszcze słodszy, jeśli chcesz.
Rea patrzyła na nich spod byka. Czy jej chłopak właśnie flirtował z jej przyjaciółką?
- Axa, idę po wodę, przynieść ci coś? - zapytała Rea.
- Nie, dzięki. - uśmiechnęła się.
Nagle światło na sali zgasło. Kilka dziewczyn z gimnazjum, które nie wiadomym sposobem dostały się na imprezę, pisnęło. Chłopcy korzystając z okazji, próbowali zdejmować dziewczyną staniki.
- Gdzie jest Phoebe? - zapytała drżącym głosem Daphne, która ni stąd ni zowąd dołączyła do Axy, Rei
i Shona.
- Była przy barze...- Rea przełknęła ślinę - ...sama i pijana.
W pewnym momencie zaczęły zapalać się lampiony, których nikt wcześniej nie zauważył.
Wszyscy wydali zbiorowy okrzyk zachwytu. Axa złapała Daphne za rękę.
- Musimy ją znaleźć i to szybko.
Shon podrapał się po brodzie. Spojrzał się na Ree i jak zwykle urzekał swymi ślicznymi oczami.
- Skarbie, ja zostanę. Zamówię dla nas jakiś kawałek u didżeja. - Zrobił maślane oczy.
- Dobrze. - Rea namiętnie pocałowała go w usta. - Kocham cię.

                                                                        ***
- Czemu ona cały czas się gubi? - jęknęła Rea.
Właśnie dziewiąty raz przechodzili obok baru, przy którym wcześniej siedziała ich non stop gubiąca się koleżanka. Podłoga cicho skrzypiała co oznaczało, że budynek nie jest najmłodszy.
Ktoś rozlał na podłogę czerwony napój. A może to była krew?
- Hej, wy! - krzyknęła jakaś blondynka z plakietką z imieniem Cessy. Daphne spojrzała się na dziewczynę. - Tak, wy. - uśmiechnęła się. - Szukacie może wysokiej szatynki?
- Tak! - krzyknęły Axa i Daphne.
Cessy wskazała palcem na damską toaletę.
- Po tak dużej dawce alkoholu, zachciało jej się wymiotować. - wytłumaczyła.
Dziewczyny podziękowały za pomoc i pobiegły w stronę łazienki.
Zajżały do każdej kabiny, jednak Phoebe nie było w żadnej z nich.
- No i co robimy? - szepnęła Rea.
- Poczekajcie... Może zadzwonię do jej mamy.- zaproponowała Daphne. - Może Phoebe źle się czuła
i wróciła do domu...
Daphne wyszła z łazienki, po czym wróciła uśmiechnięta.
- Tak jak mówiłam. - cieszyła się. - Phoebe bolała głowa. Jest w domu. Możemy wracać i się bawić.

                                                                        ***

- Gdzie jest Shon? Teraz ten się będzie gubił? - syknęła Rea.
- Widziałam jak szedł do magazynu. Myślałam, że wódka się skończyła, a on z dobrego serce po nią poszedł. - zachichotała Axa.
 - Chodź, sprawdzimy to. - zaproponowała Daphne.
Przeszły przez trzy wąskie korytarze. Ostatni z nich prowadził do magazynu.
Rea popchnęła lekko uchylone drzwi. Przeszły przez kolejny korytarz i jeszcze jeden.
Usłyszały ciche męskie głosy. Przez chwilę nasłuchiwały. Shon.
Rea poszła dalej. Daphne szła kilka kroków za nią. Zobaczyły kolejne drzwi.
Daphne przystawiła do nich ucho. Usłyszała ciche pomruki i westchnięcia.
Rea szarpnęła klamkę. Zobaczyła Shona bez koszulki, na nim siedział jakiś blondyn w samych majtkach.
Shon odskoczył od chłopaka. Zaczerwienił się.
- Co to ma znaczyć?! - wrzasnęła Rea. - Zdradzasz mnie? Z... - Rea pokazała palcem na wystraszonego blondyna skulonego w koncie. - Z nim?!
- Rea, to nie tak jak myślisz. - tłumaczył się Shon. - Ja tylko...
- Zamknij się. - krzyknęła i wybiegła z łzami w oczach. - Pieprzony... Pieprzony gej! - żuciła na odchodne.

________________________________________________________________________________

Kolejny rozdział! Bardzo Wam dziękuję, za wszystkie komentarze. Jestem Wam ogromnie wdzięczna!
Nawet nie wiecie, jak to mnie motywuje do pisania kolejnych rozdziałów. Trzymajcie tak dalej! : *
P.S Ten rozdział miał się pojawić gdy będzie 5 obserwatorów, ale co tam. : )
Życzę miłego wieczoru. : D
P.S 2 : Kolejny rozdział pojawi się gdy pod tym postem będzie +10 komentarzy i przybędzie chociaż jeden obserwator.
Pozdrawiam!


CZYTASZ? SKOMENTUJ I WYRAŹ SWĄ OPINIĘ! <3

środa, 16 stycznia 2013

#001 Amnezja




                                       
   Cała historia rozpoczyna się latem tego roku, podczas wakacji na działce Rei.
Miało to być zwykłe lato, takie jak wszystkie inne.
Miało być tak cudownie...
- Nigdy nie widziałam czegoś tak pięknego! - zachwycała się Axa wpatrując się w zachód słońca nad zatoką Manyville.
- A twojego "chłopaka"? - spytała ironicznie Phoebe po czym wszystkie cztery zachichotały.
Axa od roku podkochiwała się w Derecku Hannigtonie, chłopaku z drugiej klasy.
Po wakacjach, wszystkie cztery miały zostawić za sobą dziecięce lata podstawówki i gimnazjum.
Miały wejść do świata dorosłych. Do liceum. Wszystkie ogarniała duma na samą myśl o tym.
Przecież to było coś wyjątkowego. Coś, co zdarza się tylko raz w życiu.
   Jeszcze przed podwieczorkiem dziewczyny postanowiły wybrać się na jagody. Przy końcu sadu, łączył się on z lasem. Mama Rei, kazała im wrócić gdy zacznie się ściemnać.
Uzbrojone w cztery duże, wiklinowe koszyczki ruszyły do sadu. Po dwóch godzinach uznały, że nazbierały już wystarczająco dużo jagód. Powoli zaczęły się zbierać.
Phoebe siedziała na pniu wielkiego starego drzewa. Przyjaciółki przyglądały się jej z niepokojem.
Była smutna, wręcz wystraszona. Wpatrywała się w stronę lasu, jakby zobaczyła ducha.
W pewnej chwili zdała sobie sprawę z tego, że wszystkie trzy wpatrują się w nią. Chrząknęła.
- Zostawiłam okulary przeciwsłoneczne przy jednym z krzewów. - wytłumaczyła. Wrócę po nie i zaraz do was dołączę. Wstała i pewnym krokiem ruszyła przed siebie nie oglądając się do tyłu.
Przyjaciółki wymieniły porozumiewawcze spojrzenia.
- Mamy ty czekać?! - krzyknęła Rea. Zabrzmiało to tak, jakby zaraz miała się popłakać.
- Nie. - Phoebe odwróciła się na pięcie. - Idźcie do domu. Przecież nic mi się nie stanie. - uśmiechnęła się po czym zniknęła w gąszczu drzew.

                                                                          ***

   Pod domkiem działkowym państwa Mitchel zamigotały syreny policyjne. Krzątali się tam policjanci przesłuchujący domowników. Axa, Rea i Daphne stały na werandzie. Axa cichutko płakała, Rea obgryzała paznokcie, które i tak już dawno obgryzione były do krwi, a Daphne jako jedyna starała się nie stracić w tym wszystkim głowy.
- A jeśli ona już nie wróci? - szepnęła Axa.
Daphne zamrugała.
- Przestań! - skarciła przyjaciółkę. - Jak możesz tak mówić?!
- A jeśli ona ma rację, Daph, co wtedy? - wtrąciła się Rea.
- Phoebe zaraz się znajdzie. C a ł a  i  z d r o w a! - wrzasnęła Daphne.
W tej samej chwili pod dom podjechał czarny Land Rover. Wysiadła z niego smukła blondynka w za ciasnej bluzce i równie ciasnej spódnicy. W ręce trzymała mikrofon. Za nią wolnym krokiem szedł mały, garbaty mężczyzna i bujnych, czarnych lokach.
Podeszli do mamy Rei. Ona zawzięcie gestykulowała. Pewnie coś im objaśniała.
- Na miłoć Boską! - krzyknęła. - Wynoście sie stąd! To nie jest żadna sensacja tylko tragedia! Słyszycie?! T R A G E D I A!
Wiecznie spokojna okolica wyglądała teraz jak mrowisko. Wszędzie ktoś się krzątał, coś mówił, coś robił.
Ktoś rozmawiał przez telefon, ktoś przeprowadzał wywiady.
Jeden. Wielki. Tłok.
W tej samej chwili zabrzęczała komórka pana Mitchel. Odebrał nie licząc na nic specjalnego.
Nagle na jego twarzy pojawił się niezidentyfikowany grymas, który później zamienił się w wyraz ulgi, ta z kolei zamieniła się w jeden z najpiękniejszych uśmiechów pod słońcem.
- Znaleźli ją! Żyje! Jest w szpitalu! Jedziemy! - krzyczał.
Dziewczęta jak na hura wpakowały się do niebieskiej Toyoty pana Mitchel.
Jechali przez długie, kręte drogi, aż wszystkim ukazał się ogromny żółty budynek. Szpital.
                                                                   
                                                                           ***

   Pół godziny później wszystkie czuwały nad przyjaciółką. Phoebe spała.
Na twarzy miała zadrapanie, ręce poowijane były w bandaże, a na nodze widniał gips.
Ten widok był odrażający. Zawsze wesoła i pełna życia Phoebe, teraz leżała tu jak ubezwłasnowolniona, porcelanowa laleczka. Axa i Rea poszły po kawę. Przecież będą tutaj całą noc.
Daphne została sama z Phoebe. Nagle ta obudziła się.
-Daph! - Phoebe mocno objęła przyjaciółkę.
- Boże, Phoebe! Tak się o ciebie martwiliśmy! Co się z tobą działo? Zabłądziłaś?
Phoebe spuściła wzrok. Przyglądała się podłodze starannie wyłożonej brązowym linoleum.
- Ja... Yyy... - jąkała się.
- Phoebe czy ty... Czy ty tego nie pamiętasz?! - szepnęła przerażona Daphne.
Phoebe spojrzała na przyjaciółkę nieprzytomnym wzrokiem. Zaczęła zdrapywać sobie koralowy lakier z edycji limitowanej z kciuka. Przygryzła wargę.
- Nie. - odszepnęła. - Nic nie pamiętam.

________________________________________________________________________________

Mam ogromną nadzieję, ze ten rozdział Wam się spodobał. Dodałam go po to, aby było troszkę większe zainteresowanie moim bloogiem. Kolejny rozdział dodam gdy będzie +5 obserwatorów i +5 komentarzy.
Także... Do następnego rozdziału! :*

                                 CZYTASZ? SKOMENTUJ I WYRAŹ SWĄ OPINIĘ! <3


PROLOG

Daphne Thiningtton zawsze wydawała się nieobecna i jakaś inna.
Była prymuską klasową cztery lata z rzędu.
Miała nienaruszoną frekwencję.
Pod każdym względem była idealna.
Ale dopiero teraz, dwa dni przed wyjazdem na działkę jej przyjaciółki odkryła, że ma w sobie dwie zupełnie różne osoby.
- Daphne, prosze cię! Posłuchaj mnie choć raz! - krzyczała pierwsza.
- A czemu nie mogłaby posłuchać choć raz mnie!? - broniła się druga. - Skąd wiesz, że stanie się coś złego?
- Poprostu to czuję!
- Zamknij się panikaro! - krzyknęła. - A ty Daph, lepiej trzymaj się mnie.
- Daphne, nie rób tego! Nie jedź tam!
- Dobrze, że ona i tak słucha się mnie, a nie ciebie.
Taka była prawda.
Słuchała się jej. Niestety...

wtorek, 15 stycznia 2013

Zapowiedź.

Co byś zrobił, gdyby nagle wszystko runęło?
Gdyby ktoś nagle zabrał Ci wszystko?
W niewyjaśnionych okolicznościach,
stało by się coś strasznego?
Poczuł byś ból,
gniew,
ulgę?
To zależy, komu zadamy to pytanie...

Bloog ten, opowiada historię czterech najlepszych przyjaciółek, które gotowe było oddać za siebie życie.
Gotowe były ponieść karę, za drugą. Gotowe były ponieść wszelkie konsekwencje głupoty drugiej.
Jednak jak silna i trwała okaże się przyjaźń dziewczyn w obliczu prawdziwej tragedii?
Wzruszająca opowieść, pełna przyjaźni, wiary, miłości i nienawiści.
Jesteś gotowy na prawdziwą jazdę bez trzymanki? ...